|
|
Był dobry święty, co kochał ludzi,
dla nich pracował, dla nich się trudził.
A kiedy było trzeba pomocy,
spieszył cichutko, skryty wśród nocy.
(...z piosenki)
Podano niebywałą wiadomość w telewizji i prasie. Rzecz niesłychana w Polsce pojawił się prawdziwy Święty Mikołaj. Dziennikarze twierdzą,
że przyleciał samolotem i ma bardzo dużo pracy w związku z organizacją prezentów, a trzeba zaznaczyć niemało w tym roku otrzymał zleceń
od spragnionych upominków dzieci. Nastąpił też niezwykły zbieg okoliczności, bowiem jak się okazuje Święty Mikołaj zarezerwował sobie
apartament w Hotelu Klubowo-Konferencyjnym Smolarnia, czyli akurat tam, gdzie dziwnym zbiegiem okoliczności przebywa nasza zerówka.
W tym to właśnie miejscu w czwartek, 4 grudnia, zgromadziły się dzieci oddziału przedszkolnego naszego Zespołu Szkół Katolickich wraz z rodzicami
i wychowawczyniami Felicją Dobranowską i Ewą Koniuszy. Do spotkania mogło dojść dzięki uprzejmości państwa Miłosławy i Andrzeja Krzewinom.
Zabawa mikołajkowa nie odbyłaby się też bez zaangażowania pani Anity Czarneckiej. Dobrze jest więc, że czasami Święty Mikołaj ma pomocników,
którzy potrafią przyciągnąć go do nas z tak dalekich stron świata.
Zebrani przypomnieli sobie o tym, że tym znanym człowiekiem, ukochanym przez najmłodszych, wrażliwym, czyniącym dobro, stojącym na straży wiary
chrześcijańskiej był św. Mikołaj z Miry, znany w katolicyzmie i prawosławiu. Za pośrednictwem przekazów hagiograficznych wiemy, że wsławił się
cudami oraz pomocą biednym i potrzebującym na przełomie III i IV w. Do jego atrybutów należą m.in. strój biskupa rytu łacińskiego lub greckiego oraz
okazały pastorał. Na samym początku mikołajkowego spotkania rodzice wraz z dziećmi opowiedzieli nam w wierszach i piosenkach o życiu tego niezwykłego
człowieka. Pewnie o tym wiecie, że ukrywa się ze swą pomocą często podąża nie za dnia, lecz nocą, aby wspomóc biednego sąsiada lub
nieznajomego.
W dalszej części spotkania wychowawczyni Felicja Dobranowska, mając informacje z pierwszej ręki, zapowiedziała przybycie niezwykłego gościa, o którym
już tak szeroko mówią media. Rzeczywiście, Święty Mikołaj pojawił się wśród nas. Przywitał się z zebranymi, a następnie zdrożony ciężko zasiadł
na czerwonym krześle, umieścił niedaleko siebie czerwony wór pełen rozmaitości i przywołał każde z dzieci, by obdarować je długo wyczekiwanymi upominkami.
Małe nosy zerówkowiczów kierowane ciekawością zanurzały się w kolorowych torbach z otrzymanymi prezentami. Emocje sięgały przedszkolnego zenitu.
Dzieci rozradowane wizytą dobroczynnego biskupa zaprosiły swoich rodziców, dyrekcję szkoły Bożenę Wargin i Dorotę Pawłowską oraz prefekta szkoły
ks. Piotra Stangrickiego MS do wspólnej zabawy. Ręce wszystkich połączyły się na znak zespolonych ze sobą wagonów mikołajkowego pociągu. Oprócz
obdarowywania się prezentami warto też przecież zadbać o dobre relacje między najbliższymi i innymi przebywającymi w naszym otoczeniu, by podkreślić
szczególny czas adwentowego oczekiwania na Narodzenie Pańskie. Nasza kolej ruszyła radośnie, wagonik turkotał radośnie za wagonikiem. W zimie trudno się
podróżuje, toteż co pewien czas na trasie transeuropejskiej musiały być zorganizowane stacje postojowe. Tam można było odsapnąć, choć... niekoniecznie.
Najpierw pociąg zatrzymał się w Rosji. Z tej okazji przypomnieliśmy sobie, że we wspomnianym kraju prawosławnym Boże Narodzenie obchodzi się dwa
tygodnie później, niż to u nas jest praktykowane, a rolę opłatka wigilijnego pełni tam kutia. Wylosowane osoby zaś, będąc zmarznięte, musiały wykonać
10 pajacyków, by dzięki tym podskokom rozgrzać zgrabiałe kończyny i poczuć się lepiej w krainie opanowanej przez surową zimę. Kolejna stacja wypadła
w Wielkiej Brytanii. Podróżni musieli przejść po cienkiej kładce. Gdyby to zadanie się nie powiodło, pociąg nie mógłby podążać wytyczoną trasą.
Następnie strudzona lokomotywa ostro wyhamowała we Francji. To tu mocno podkreśla się znaczenie szopek bożonarodzeniowych i zajada się żabimi
udkami, choć te ostatnie niekoniecznie królują na wigilijnym stole. Mimo tego jednak zadanie trzeba było wykonać bez szemrania. Otóż chodziło o sprawne
skoczne czmychnięcie przed ostrym nożem kucharza. Na szczęście żabie skoki w wykonaniu ludzi przyniosły upragniony ratunek, można więc było podróżować
w dalszym ciągu. Tym razem tory poprowadziły rodziców i dzieci aż do Szwecji. Jak się okazało, przy skandynawskim stole można dobrze odpocząć
i się posilić. Szwedzi z okazji Bożego Narodzenia przygotowują liczne potrawy mięsne i smakołyki wypieczone przez domowników. Najważniejszym deserem
jest okazały piernikowy domek Baby-Jagi. Miejscowe dzieci przygotowują go na kilka dni przed świętami. Szwedzkie drzewka świąteczne są okraszone przede
wszystkim piernikami. Zmęczeni podróżnicy musieli jeszcze w ramach misji zgaduj-zgadula trafnie odpowiedzieć, co znajduje się w tajemniczym worku
wypełnionym różnymi przedmiotami. Pasażerowie naszego pociągu poradzili sobie dobrze z tym poleceniem. Czas goni, pora dotrzeć na stację końcową. Przed
ostatnim etapem drogi trzeba było rozruszać młode i nieco starsze kości, a podczas usłyszenia odgłosów tykającego zegarka zamrozić się w dziwnych,
zastanych pozach. Ostatnie zadanie zostało wykonane bezbłędnie.
Po długim wędrowaniu maszynista na polecenie wychowawczyni Felicji Dobranowskiej obrał kurs powrotny. Nadeszła pora wracać do ukochanej Polski.
Już widać znajome drzewa i domy, lokomotywa już ledwo sapie, już ledwo zipie... ostatnie metry... uch jak gorąco!, są...
Dojechali szczęśliwie do końca!
Za chwilę podróżni wrócą do domów, poczęstują się tylko słodkościami zgromadzonymi na polskim stole, potem wezmą mikołajkowe podarki i mile będą
wspominać zerówkowe wojaże po Europie.
|
|
|